W zeszłym tygodniu w Warszawie odbył się szczyt Partnerstwa Wschodniego, unijnego programu mającego przybliżyć sześciu z naszych wschodnich sąsiadów – w tym Białoruś – do Unii Europejskiej. Niestety, szczyt nie był udany jeśli chodzi o Białoruś, ponieważ nikt z rządu Białorusi ani z ambasady białoruskiej nie raczył przyjść.
Natomiast kontakty z Białorusinami latem tego roku były zupełnie udane – choć w kameralnej skali.
W czerwcu przypadkiem trafiłam na poniższe ogłoszenie:
„Towarzystwo Edukacyjne Wiedza Powszechna zaprasza osoby w wieku 15-25 lat zainteresowane poznaniem rówieśników z Białorusi oraz problemów tego kraju do udziału w polsko-białoruskim obozie młodzieżowym w pierwszej połowie sierpnia 2011 w Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym “Słoneczne Wzgórze” w Stężycy […] Obóz jest realizowany w ramach projektu Tolerancja kontra uprzedzenia: młodzież białoruska i polska wobec współczesnych wyzwań społecznych, współfinansowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zadania publicznego Poznaj swojego sąsiada – polsko-białoruskie spotkania dzieci i młodzieży.”
Od razu postanowiłam się zapisać. Byłam już na kilku spotkaniach poświęconych Białorusi i bardzo chciałam poznać tych ludzi, ludzi, którzy mają trudną sytuację polityczną i gospodarczą, a mimo to, mówi się, że są bardzo przyjaźni i otwarci. Chciałam poznać naszych pobratymców i przekonać się, jacy oni są naprawdę.
Przyjechałam w połowie tego dwutygodniowego obozu integracyjnego. Byłam zaskoczona, gdy dowiedziałem się, że wśród uczestników nie ma ani jednego Polaka. Ale gdy tylko weszłam do salonu, gdzie wszyscy siedzieli i czymś się zajmowali, wiedziałam, że to co się o nich mówi to czysta prawda.
Bardzo szybko nawiązałam przyjaźnie. Było mi tym łatwiej, bo dwie Białorusinki mówiły po polsku i trzy osoby znały angielski. Te dwie znały polski, bo były już po roku uczenia się naszego języka w Łodzi, gdzie przygotowywały się do nauki na polskich uniwersytetach. Nie chciały zostać na Białorusi bo brały udział w protestach, po czym były represjonowane. Wszystkie osoby, oprócz jednej, która pochodziła z Mińska, były z Witebska – zatem najwięcej słyszałam o Witebsku.
Tam na Kaszubach mieszkaliśmy w ślicznym ośrodku nad jeziorem, w którym przez pierwszy tydzień prawie codziennie się kąpaliśmy, w drugim natomiast ani razu, bo już nie było tak ciepło. Bardzo chcieli odkryć Polskę, jej język, historię i kulturę, przeprowadzono więc różne lekcje na te tematy. Poza tym sporo zwiedziliśmy – od kościoła w pobliskim miasteczku Stężycy do Gdańska. Oczywiście w Gdańsku spędziliśmy dużo czasu na zakupach, żeby Białorusini mogli znaleźć sobie wiele potrzebnych rzeczy, które na Białorusi są albo niebotycznie drogie albo po prostu niedostępne.
Uczyli mnie trochę rosyjskiego. Bardzo mi to było na rękę bo od tego roku szkolnego mam naukę rosyjskiego w liceum. Tylko jedna osoba z tych 17 umiała mówić po białorusku. I ten chłopak uczył mnie kilku zwrotów w tym języku. Doszłam do wniosku, że białoruski jest bardziej zbliżony do polskiego niż do rosyjskiego. Na przykład, „dziękuję” po rosyjsku to „spasiba” – a po białorusku to brzmi znajomo: „dziakuj”.
Jestem bardzo szczęśliwa, że tam pojechałam. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, z którymi nadal mam kontakt. Przez Facebooka oczywiście, bo tak najłatwiej. Aczkolwiek uważam, że my Polacy zawiedliśmy, gdyż – oprócz oddanych ludzi Słonecznego Wzgórza – byłam tam jedyną osobą z Polski. Może następnym razem wykażemy więcej energii w tego typu projektach. Naprawdę warto.
A.S-Z – 2.X.11