Strzały w tył głowy

Wyrok zapadł. Kontrowersyjny i głośny proces oskarżonych o terroryzm prawdopodobnie skończy się śmiercią dwóch osób, których winy do tej pory nie udowodniono.

Białoruska opinia publiczna jest wstrząśnięta. Dwa strzały, Wyrok przez rozstrzelanie, Doczekacie się – przyjdą i po was – to tylko niektóre tytuły białoruskojęzycznej prasy komentującej wyrok śmierci, który zapadł 30 listopada. Bezapelacyjnie. Oczywiście, jest jeszcze możliwość poproszenia o skorzystanie z prawa łaski białoruskiego prezydenta. Matka jednego ze skazanych już taką prośbę wystosowała.

Źmicier Kanawałow i posądzony o współudział Uładzisłau Kawaliou zostali uznani za winnych spowodowania zamachu terrorystycznego w mińskim metrze 11 kwietnia tego roku. Dodatkowo na Kanawałowie ciążą zarzuty organizacji zamachu w Mińsku w 2008 roku i w Witebsku w 2005 roku, które zostały powszechnie uznane za prowokację.

Jak donosi białoruski oddział „Komsomolskiej Prawdy”, wyrok – strzał w tył głowy – nie zostanie wykonany do Nowego Roku. Jeśli obaj poproszą o prawo łaski, to okres oczekiwania może przedłużyć się nawet o pół roku. Jeśli zdecyduje się tylko Kawaliou – o trzy miesiące. Zdarza się jednak, że od wyroku do jego wykonania może upłynąć nawet cały rok. Dzieje się tak dlatego, że aby zdecydować o ułaskawieniu skazanych na karę śmierci, należy powołać komisję. Ona zaś musi zebrać wszystkie potrzebne dokumenty, między innymi z Prokuratury Generalnej i Sądu Najwyższego. Dopiero gdy komisja zakończy obrady, głowa państwa może zadecydować, co dalej.

„Nasza decyzja ma tylko charakter doradczy, ostatnie słowo należy do prezydenta” – mówi „Komsomolskiej Prawdzie” członek komisji do spraw ułaskawienia. Dziennikarze przypuszczają, że o ułaskawienie poprosi tylko Kawaliou. Kanawałow był zrezygnowany przez dwa i pół miesiąca trwania procesu, a jego rodzina odwiedziła go tylko raz i odmówiła składania zeznań. Natomiast matka skazanego o współudział, Lubow Kawaliowa, była za każdym razem obecna na sali. Teraz postanowiła sama zaapelować do prezydenta o ułaskawienie syna.

„Ten okrutny wyrok jeszcze bardziej podważył zaufanie do władzy” – skomentował białoruskiej sekcji Radio Swoboda były podpułkownik KGB Walery Kostka. „Wyrok na tych dwóch młodych chłopaków świadczy o straszliwej chorobie naszego społeczeństwa – o obojętności” – powiedział w wywiadzie dla „Białoruskiego Partyzana” kandydat na prezydenta, przebywający obecnie w areszcie domowym, Uładzimir Niaklajeu – w tym wyroku nie ma nawet wzmianki o pamięci ofiar zmarłych w tej krwawej katastrofie” – dodał.

Oprócz solidaryzujących głosów pojawiają się też opinie podzielające linię sądu i prokuratury: „Za takie przewinienie, którego się dopuścili, nie sądzę, żeby ktokolwiek był innego zdania co do kary” – o wyroku na Kanawałowa i Kawaliowa powiedział agencji Interfax Zachód zastępca szefa komisji praw człowieka, stosunków międzynarodowych i środków masowego przekazu Zgromadzenia Narodowego Białorusi Anatolij Głaz.

Proces trwał siedemdziesiąt siedem dni. Oskarżenia podawane były w wątpliwość przez obserwatorów i opinię publiczną od początku procesu, czyli od 15 września. Obserwuje go ponad pięćdziesięciu przedstawicieli różnych mediów, w tym zagranicznych. Pierwszego dnia na otwarty proces przyszło około 500 osób. Rozgłos i pilna obserwacja nie przeszkodziły władzom oraz prokuraturze w dopuszczeniu się poważnych błędów w śledztwie, które zostały udowodnione przez obrońcę skazanych. Kanawałow i Kawaliou nieraz sami wspominali o stosowaniu wobec nich tortur, aby przyznali się do winy. Mówili również mediom, że nie mieli ze sobą wcześniej do czynienia. Kawaliou, po tym jak Kanawałow próbował popełnić samobójstwo w celi, wyznał dziennikarzom, że nie wierzy w jego winę. Niewątpliwie to jeden z najgłośniejszych – obok sprawy skazanego na cztery i pół roku więzienia Alesia Bialackiego – oraz najbardziej dramatycznych procesów ostatnich lat na Białorusi.

Kara śmierci na Białorusi została ponownie ukonstytuowana w 1999 roku. W referendum w 1996 roku około 80 procent Białorusinów opowiedziało się za jej przywróceniem. W 2005 roku na karę śmierci skazano dwie osoby, a rok później aż dziewięć. Prezydent Aleksander Łukaszenka skorzystał z prawa łaski wobec skazanych na śmierć tylko raz. Petycję przeciwko karze śmierci na Białorusi podpisało już ponad czterdzieści sześć tysięcy osób. Oficjalny protest złożyli jak dotąd Berlin i Rada Europy.

 

Autorka: Karolina Słowik, artykuł ukazał się dla dwumiesięcznika Nowa Europa Wschodnia
zdjęcie: bymedia.net

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Prawa Człowieka, Rotator, Wydarzenia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

  • Facebook
  • Blip
  • Twitter